Recenzja filmu

Szklana pułapka 4.0 (2007)
Len Wiseman
Bruce Willis
Timothy Olyphant

Parcie na szkło

Raz. Dwa. Trzy. Cztery. John McClane wrócił. Jest starszy, łysy, nosi inne ciuchy (w końcu nie było go 12 lat), ale wciąż ma ten zadziorny, trochę ironiczny uśmieszek, za który wszyscy go
Raz. Dwa. Trzy. Cztery. John McClane wrócił. Jest starszy, łysy, nosi inne ciuchy (w końcu nie było go 12 lat), ale wciąż ma ten zadziorny, trochę ironiczny uśmieszek, za który wszyscy go kochają. A przede wszystkim - ten rzadki dar pojawiania się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwym czasie, który uczynił go jednym z nieśmiertelnych herosów kina.   McClane'owi przychodzi tym razem zmierzyć się z czymś, co zdecydowanie przyćmiewa jego dotychczasowe dokonania. Czeka go zadanie najwyższej wagi państwowej. Zamiast fajerwerków z okazji dnia niepodległości pojawił się w USA nowy, posługujący się nowoczesnymi technologiami gatunek terrorystów. Kraj został kompletnie sparaliżowany i aż trudno sobie wyobrazić, co by zrobił rząd amerykański, gdyby glina z Nowego Jorku nie znalazł się przez przypadek w Waszyngtonie.  No to po kolei. "Szklana pułapka" to kino akcji, akcji i jeszcze raz akcji. Ma być szybko, głośno i tak właśnie jest. Nie mija nawet pięć minut, kiedy już jesteśmy w samym środku strzelaniny. Powszechnie znana recepta Hitchcocka na dobre kino głosiła: "najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie". Mało jest jednak filmów, którym udaje się rzeczywiście utrzymać tempo lub galopującą akcją nie znużyć widza. "Szklanej pułapki" dotychczas to nie dotyczyło i tak też jest w dużej mierze tym razem. Niemniej znalazło się tu parę mankamentów, o których należy wspomnieć. Po pierwsze, w pracę nad scenariuszem zaangażował się (na szczęście nie w pełni) Bruce Willis. To właśnie jemu widz zawdzięcza wzruszające dywagacje na temat tego, co to znaczy być lub nie być bohaterem. Należy być jednak wyrozumiałym - gwiazdy Hollywood, podobnie jak polscy politycy, lubią czasem promować "wartości" rodzinne i patriotyczne. Po drugie, momentami akcja zamiera. W drugiej połowie filmu zdarzają się zastoje, by pod koniec znów odzyskać dawne tempo. Inna rzecz, że wbrew zapewnieniom twórców o tym, że chcieliby zrewitalizować stare dobre kino akcji lat 80' i 90', kiedy obywało się ono bez zbytniej pomocy komputerów, na ekranie widzimy coś dokładnie odwrotnego. Nic zresztą dziwnego, bowiem trudno sobie wyobrazić konfrontację Harriera z ciężarówką bez komputerowych efektów specjalnych. Po trzecie, czarny charakter. W kinie akcji zły bohater jest tak samo istotny, a czasem może nawet istotniejszy (np. w sequelach), niż ten dobry. "Szklana pułapka 4.0" pod tym względem kuleje. Timothy Olyphant jako cyberterrorysta zdecydowanie nie dorasta do poziomu Alana Rickmana z jedynki czy Jeremy'ego Ironsa z trójki. W założeniu twórców miał on być zarazem inteligentny i diaboliczny. Niestety, możliwości nie dorównały w tym przypadku aspiracjom. Olyphant jest nijaki jak kisiel - nie zachwyca, ale i nie razi. Mógłbym tak jeszcze pewnie po czwarte, po piąte i po dziesiąte, tylko po co. Film Lena Wisemana miał być wakacyjną, bezpretensjonalną, naładowaną efektami specjalnymi rozrywką, i jako taki sprawdza się całkiem przyzwoicie. Kupując bilet widz wie, czego się spodziewać: jatki, widowiskowych sekwencji, dobrego tempa, fajnych bohaterów, od czasu do czasu zabawnych dialogów? I chociaż "Szklana pułapka 4.0" z całą pewnością nie jest arcydziełem w swoim gatunku, nie zmienia to faktu, że jest to uczciwa transakcja.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Szklana pułapka" to jedna z najsłynniejszych i zarazem najlepszych serii filmów akcji. Sukces zawdzięcza... czytaj więcej
"Szklanej pułapki 5" nie będzie, już nakręcono taki film. Zgodnie z logiką cyklu John McClane (ratował... czytaj więcej
John McClane powraca po ponad 10-letniej przerwie. Niestety przez ten czas nie wiodło mu się najlepiej.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones